środa, 13 marca 2013

nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem.

Nigdy w życiu nie czułam w środku tak przeraźliwego zimna. Wypełnia mnie całą, nie pomijając żadnego zakątka duszy i ciała; nie potrafię wykrzesać z siebie żadnego serdecznego uśmiechu, żadnej prawdziwej emocji; cała jestem porzuconym chłodem, czasami powiedziałabym bez emocjonalnym pustostanem. Czy nie jest tak, że właśnie teraz historia zatacza to obłędne koło? Wir znów wciąga mnie do swojego wnętrza, rozsądek zostaje w domu , a wyrzuty sumienia nie istnieją. Chwilowo wszystko odkładam na potem- po prostu jakoś to będzie. Skończył się ten czas, kiedy razem robiliśmy wszystko; kiedy przede wszystkim moje serce wypełniała trwoga o nas i szczęście-dzięki nam. Jak się teraz czuję ? Nie potrafiłam sobie wyobrazić tego, że ktokolwiek, kiedykolwiek mógłby zająć Twoje miejsce- z resztą, dalej nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Nie chciałam , żeby ktoś inny mógł dotykać moją twarz, całować moje usta, głaskać moje włosy, czy trzymać moją rękę. Dalej tego nie chcę. Ale to co jest , dzieje się tu i teraz, to nie miłość. To lód, czysta fizyczność, nic, co kiedykolwiek mogłoby uznać za perfekcję, którą my razem tworzyliśmy. Wieczorami, kiedy dochodzi do głosu rozsądek i trochę emocji, zaczynam tęsknić. Mam tylko nadzieję że to chwilowe. Jak po tym wszystkim się trzymam, co robiłam, jak wyglądał miesiąc, w którym musiałam nauczyć żyć się bez Ciebie ? Pierwszego tygodnia nie chcę sobie przypominać. Drugi to wypieranie, trzeci akceptowania, a teraz?
Chciałabym żebyś mógł przez chwilę zobaczyć, jak wyglądała destrukcja mojego świata, jak grunt osuwał się spod stóp, serce przestawało bić, a łzy stały się nieodłącznym elementem dekoracyjnym na mojej twarzy. Gdybyś mógł co noc słyszeć mój płacz- płacz za kimś, kto nigdy tego nie doceni, dla Ciebie zwyczajnie wygodniej było nie widzieć, nie słyszeć, nie czuć. W takim razie po co było to wszystko ? Mam wrażenie, że chciałeś mnie nauczyć odporności, tego jak walczyć ze światem, chciałeś sprawić bym upadła , a później nie pomagać mi wstać- miałam to zrobić sama. A więc, pobawmy się. Zawiąż mi oczy, podetnij skrzydła, dorzuć wątpliwość, poczęstuj kłamstwami, podkop pewność siebie. A teraz obserwuj jak upadam; kłody rzucane pod nogi sprawiają, że nie potrafię iść. To koniec. Wstaję. Przecież zawsze sobie radzę. Na przekór Tobie, sobie i wszystkim wokół. Patrzcie i podziwiajcie- oto człowiek który przetrwał.
Jakim kosztem? Jestem chodzącą obojętnością i totalnym brakiem emocji. Ale jestem- miesiąc już za mną.