sobota, 22 września 2012

Nie ufaj gwiazdom.

Do posłuchania : everything


Bycie emocjonalną pijawką, jest chyba Twoim ulubionym wcieleniem, nie mam racji ? Przecież to takie cudowne obserwować ten ból, upadek osoby, z której wysysa się resztki witalności życiowej, a później, później ta satysfakcja, że udało Ci się mnie zniszczyć.
Dlaczego mi to robiłeś?


Od naszego pierwszego spotkania widzieliśmy się może kilka razy w przeciągu dwóch, czy trzech miesięcy. Nie żeby mi to jakoś bardzo przeszkadzało, gdzieżby tam, przecież tak właściwie, nic między nami się nie działo. No właśnie, nie działo się nic, co skłaniałoby mnie do jakiejkolwiek nostalgii czy chociażby do głupich rozmyślań- nic. Z jednej strony dostawałam białej gorączki na samą myśl o Twojej krnąbrnej i tak perwersyjnej osobie, a z drugiej z wielką niechęcią do samej siebie łapałam się na tym, że cholera, znowu o Tobie myślę. Dlaczego nie może być tak, że jest tylko ta jedna, pieprzona strona medalu? Bez żadnego zbędnego ale, bez wątpliwości, czy zupełnie niepotrzebnych myśli w stylu ' co by było gdyby...'.


Pamiętam gdy pewnego dnia po prostu się ubrałam i wyszłam, dosłownie, nie wiedzieć czemu, coś w środku kazało mi wyjść i iść przed siebie. Wierzycie w przeznaczenie, czy chociaż jakąś siłę nadprzyrodzoną, która kieruje naszymi czynami? Ja też nie wierzyłam. Zauważyłam Cię. Tak bardzo wprowadzało mnie w zdenerwowanie to Twoje lewitowanie nad ziemią, synu niebieskiego nieba. Dlaczego tak Cię nazwałam? Bo Twoje życie było jak z bajki. Czy kiedykolwiek miałeś jakieś problemy w szkole, z rodzicami, z przyjaciółmi czy chociażby z kasą ? Nie. Syn niebieskiego nieba nie ma przecież żadnych problemów, a co gorsze, a może i nawet żałosne- masz w dupie swoje szczęście.Ta arogancja z którą traktowałeś życie, papieros przypominający o ulotności chwili, butelka wódki która tą ulotność ma podkoloryzować - to zdecydowanie dobrane słowo, podkoloryzować, oraz wianuszek dziewczyn, zapatrzonych w Ciebie jak w bożyszcza , który łaskawie z Nimi rozmawia, przez co pozwala im uświadczyć cudu, no i oczywiście Ci równie upośledzeni emocjonalnie kumple, którzy za wszelką cenę chcą Ci dorównać.
Nie zważając na konsekwencje nie zawróciłam z wcześniej obranego toru, podniosłam wysoko głowę, wyprostowałam się - idę i nawet nie waż się do mnie odezwać, przecież się nie znamy. Dlaczego tak bardzo zależało mi na tym, żebyś nie próbował nawet mnie poznać ? Nie wiem tego na pewno, ale podejrzewam, że to był jakiś rodzaj intuicji, która podpowiadała mi, że pozwalając Ci na jakikolwiek kontakt ze mną, pozwolę Ci również mnie zniszczyć, zrobić ze mną to, co robi się ze swoimi marionetkami, mając nad nimi absolutną kontrolę.
Zbliżam się do tej bandy bananowych dzieci i doprawdy, zbiera mi się już na wymioty. Niech chociaż się odezwą słowem, a przysięgam, pozabijam wszystkich co do jednego.
- Hej, słyszałem że też wybierasz się na obóz letni, mam nadzieję, że wtedy będziemy mieli trochę więcej czasu dla siebie. - powiedział to z takim przekąsem w głosie, że słyszałam, z resztą wydaje mi się , że wszyscy inni też słyszeli, jak gdyby powiedział " będziemy pieprzyć się dzień i noc, co Ty na to ? "
- No tak, wybieram się. Co do czasu, to pozostań przy nadziejach. - uaaaaa to było naprawdę dobre z mojej strony, zawsze zastanawiałam się, jakim cudem mój język potrafi być taki cięty i dziękowałam nadprzyrodzonym mocom, że tą umiejętność odkrywam w sobie, zawsze gdy ten zadufany w sobie gnojek jest w pobliżu. Zwinnym ruchem odrzuciłam grzywkę na lewą stronę, założyłam słuchawki i szybkim tempem oddaliłam się od miejsca przebywania bananowych dzieci.


Dlaczego tak bardzo nie chciałam, żebyś pojawiał się w moim życiu ? Może dlatego, że przy kolejnym spotkaniu, właśnie na wspomnianym obozie letnim, zauważyłam , że niebezpiecznie się mi przyglądasz. Dlaczego po prostu nie możemy się nienawidzić bez powodu, tak jak to było dotychczas? Stop, przecież ja dalej nie darzę Cię sympatią, więc to Ty musisz się poprawić i zacząć traktować jak przystało na traktowanie wroga.
Plaża , piasek, znajomi, kąpiel w przerażająco zimnym Bałtyku- przecież to wszystko brzmi cudownie, więc tak właściwie, o co mi chodzi ? Dlaczego czuję się tutaj jakoś nieswojo?
 Odwracam się za siebie, by skontrolować sytuację , by sprawdzić co może uszczęśliwić takie bananowe dziecko jak Ty. Browar, dwie puste laleczki i Twoi kumple o inteligencji , no, powiedzmy małej - to ma być szczyt Twojego szczęścia ? Chciałabym myśleć, że jesteś inny, że mimo tego co odpowiadają o Tobie ludzie , masz się zupełnie inaczej. Ale nie mogę tak myśleć, nie pozwalasz mi tak o sobie myśleć- Ty po prostu jesteś aroganckim dupkiem, którego szczytem ambicji jest wypicie kolejnego piwa, zapalenie kolejnego papierosa, zaliczenie kolejnej panienki i doprowadzanie normalnych osób - takich jak ja, do białej gorączki.
Po kolacji dotarliśmy do ośrodka, czas na relaks. Piwko: jedno, drugie, trzecie. Moje pierwsze upojenie alkoholowe. Zanim zorientowałam się co się dzieje, uświadomiłam sobie że piję swoje czwarte piwo z Jakubem, poza terenem ośrodka, z Jego upośledzonymi kumplami, na jakimś polu. Co się dzieje ? Chyba to przerażenie sprawiło że wytrzeźwiałam, bo w ekspresowym tempie, zebrałam swoje rzeczy i oznajmiłam , że wracam, mając głęboko w poważaniu to, co Oni z tym zrobią. Wszyscy kumple Kuby parsknęli obrzydliwie nonszalanckim śmiechem, który rzecz jasna miał oznajmiać, że Oni również mają mnie i to co robię głęboko w poważaniu. Ale ten śmiech, On się nie śmiał.

- Dlaczego ze mną wracasz? Znam drogę do ośrodka, przecież nie musisz ze mną wracać, doskonale sobie poradzę. Zostaw mnie, nie chcę żebyś ze mną wracał - o tak, moja pijacka gadka zdecydowanie nie była wybitnie poprawna, no ale przecież liczy się przekaz. Myśli w mojej głowie urządzały sobie chyba tor wyścigowy na koniach, którymi były moje wątpliwości i niepewność- po co On właściwie ze mną idzie?
Zatrzymał się i chwycił moją rękę. Pierwszą reakcją, która mi przyszła do głowy, była oczywiście reakcja ' jak śmiesz mnie dotykać ?! ', ale zgadnijcie, co zrobiłam ? Wplotłam swoje palce w Jego  i pozwoliłam, by nasze dłonie były złączone, tak jak złączone bywają serca zakochanych ludzi.
- Dlaczego Ty mnie tak nienawidzisz, co ? Przecież nic Ci nie zrobiłem, chciałbym Cię po prostu poznać, a ciężko mi spełnić swoje pragnienia, startując z przegranej pozycji. To chyba nie jest uczciwe, co ? A z tego co o Tobie słyszałem, nie jesteś typem osoby, która skreśla kogoś na starcie, bez żadnego powodu.- jasna cholera, On miał rację. Miał w stu procentach rację, to nie jestem ja. Powinnam zachowywać się wobec Niego tak jak wobec każdej nowo poznanej przeze mnie osoby, a ja Go po prostu skreśliłam ot tak, bez powodu.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie, to niegrzeczne. Dlatego Cię nie lubię, bo nienawidzę, to zbyt ciężkie słowo, nie przesadzajmy.- dziękuję Ci Panie za tą zimną krew płynącą w moich żyłach. Z jednej strony to błogosławieństwo, pozwalające na ukrywanie swoich prawdziwych emocji, a z drugiej przekleństwo, bo ukrywając emocje, nigdy nie będę sobą. Delikatnie wyplotłam swoje palce spośród Jego, po czym spojrzałam w brązowe tęczówki człowieka, którego ewidentnie zraniłam. Wiedziałam, że będę kiedyś tego żałować, ale ból który zobaczyłam w Twoich oczach, sprawił, że zwyczajnie nie mogłam tak po prostu odejść i zostawić Ciebie z tą goryczą, którą zaserwowałam Ci przed snem. Wskazałam pobliską ławkę, wspomniałam , że mam jeszcze dwa piwa w torebce i mnóstwo czasu, by pozwolić Ci mnie poznać.

Po naszej pierwszej pijackiej rozmowie, przyszedł czas na pijackie pocałunki. Pijackie pocałunki zamieniły się w pijackie zamulanie na jednym łóżku. Cholera, postępowałam wbrew moim wszelkim zasadom, a było mi tak dobrze. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, śmiejąc się i wkurzając na siebie nawzajem naprzemiennie. Czas się zatrzymał. Świat zwariował- przebywam w jednym pomieszczeniu, a nawet leżę w j e d n y m  łóżku z człowiekiem, o którego istnieniu jeszcze kilka dni temu, nawet nie chciałam myśleć. Dlaczego było we mnie tyle sprzecznych uczuć, tyle wątpliwości i tyle głupoty ?
- Kocham Cię. - niebo sprzyjało temu wyznaniu, gwiazdy jak gdyby uśmiechały się do nas, jakby chciały potwierdzić, że wypowiedziane właśnie słowa, są prawdziwe. Gwiazdy kłamały, nie były.

wtorek, 18 września 2012

Wracajmy, chcę wracać.

żeby przyjemniej się czytało: ELLIE


Jak bardzo czułam się wtedy jak przypadkowy człowiek, który nagle znalazł się w epicentrum życiowym innego człowieka, zupełnie nie znając jego przeszłości, teraźniejszego biegu wydarzeń, czy tego, co zdarzyć się dopiero ma? Nigdy nie czułam się jak czysta kartka papieru, jak niezamieszkany dom, jak niewypełnione naczynie- nigdy, oprócz tamtego dnia. Jak to możliwe, że wcześniej Cię nie zauważyłam, że nie zwróciłam uwagi na Twoją kontrowersyjną osobę? Przecież takie kolorowe ptaki przyciągają wzrok, chce się je podziwiać, chce się je oswoić, chce się je zamknąć w klatce. Tak, to był mój największy błąd.
Ale nie rozpędzajmy się, wróćmy do źródła, bo żeby poznać jakąś historię, czy chociażby osobę, powinno wrócić się właśnie do źródła- tam, gdzie wszystko miało swój początek.
Podejrzewam, że gdybyś po prostu podszedł i się przedstawił, nie wywarłbyś na mnie tak wielkiego wrażenia, bo tamtego dnia, naprawdę miałam głęboko gdzieś nadętych chłoptasiów, którzy za wszelką cenę chcą udowodnić swoją wyższość i przy okazji pochwalić się umiejętnościami narciarskimi. Nadęty gówniarz- tak o Tobie pomyślałam, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy.
- Uważaj trochę, bo za niedługo się zabijesz. - C O!? co On w ogóle do mnie mówi !? Jak śmie? Ja się pozabijam ? To przecież Ty, pieprzony palancie wjechałeś pod moje narty, więc powinieneś dziękować właśnie mi, że zamiast zderzenia z Tobą, wybrałam własny upadek. Jak On w ogóle śmiał się do mnie odzywać?
 Nigdy nie zapomnę swojego oburzenia. Jego ironicznego uśmiechu wymalowanego na tej wrednej twarzy też nie zapomnę, mimo że go nie widziałam pod tą kominiarką, ale czułam że właśnie taki uśmiech zagościł na Jego twarzy. Staliśmy tak oboje jak wryci i wpatrywaliśmy się w siebie, jakie to było krępujące ! No już, powiedz coś, przedstaw się, cokolwiek, daj mi jakąś szansę, żebym mogła Cię spławić.
- Jestem Jakub. Chyba jesteśmy na tym samym obozie, Asiu - jak to możliwe? Nie, to niemożliwe, przecież zapamiętałabym tą twarz,  rozpoznałabym Twój głos.
- Chyba coś Ci się pomyliło, wybacz , ale muszę spadać, za niedługo mam zbiórkę na obiad.- jak powiedziałam, tak zrobiłam. Ubrałam narty, otrzepałam się ze śniegu i odjechałam. Jedyną czynnością, której nie mogłam zrobić, to otrząsnąć się, pozbyć wrażenia, że właśnie poznałam kogoś, kto będzie dla mnie ważny. Nie, nie wmawiaj sobie takich pierdół, nie znasz tego chłopaka, nie wiesz kim jest, sprawa z obozem to napewno jakaś pomyłka. Gdy tylko sobie przypomnę, jaki natłok niepoukładanych myśli był wtedy w mojej głowie, coś niesamowitego. Mimo że przecież nic takiego nie zrobił, bo wypadki zdarzają się często; mimo, że nic złego nie powiedział- ja miałam ochotę Go zabić. Ostatnio właśnie o tym myślałam. Tak naprawdę, to nigdy nie darzyliśmy się sympatią. Gdy tylko się spotykaliśmy, strzępiliśmy na sobie języki; sprawdzaliśmy, kto potrafi być bardziej wredny. Nigdy nie nazwałam Cię swoim przyjacielem, a Ty nigdy nie nazwałeś mnie swoją przyjaciółką; ale w chwilach, gdy któreś z nas miało słabszy dzień, rozmawialiśmy. Czasem przez pięć minut, a czasem przez pięć godzin. A później było milczenie, bo przecież nie mogliśmy pokazać, że nam na sobie zależy. Chora relacja, o tak, dziś to chyba idealne określenie naszej znajomości.
Usiadłam na stołówce i usłyszałam znajomy głos. Tak, On naprawdę był na tym samym obozie. Odwróciłam się i mogłam Mu się dokładnie przyjrzeć, był zajęty jakąś zapewne wyśmienitą konwersacją, z pustą lalą, której IQ nie przewyższa tego od szpinaku.
Gęste czarne włosy, w strasznym nieładzie, wyglądały tak, jakby przeżyły właśnie tornado; ciemne i gęste brwi idealnie współgrały z równie ciemnymi oczami- tęczówki były brązowe, oraz długimi, czarnymi , gęstymi rzęsami. Jak na chłopaka , Twoja czysta cera była dla mnie niemałym zaskoczeniem; trochę niesforny i duży nos nie sprawiał wrażenia elementu psującego całą kompozycję, nie- miało to swój urok. No i wreszcie usta, stanowiące kwintesencję Twojej interesującej można by rzec, twarzy.
Reszta jak reszta, nie w stylu mięśniaka, normalny chłopak, około 180cm wzrostu, czarne spodnie i narciarski polar.
- Hej, widzę wyhaczyłaś naszą gwiazdę. Nie ma co do Niego podbijać, to nadęty palant - powiedział mój kolega, z wyraźnym niesmakiem na twarzy. Co? Skąd On go zna i dlaczego ja Go nie znam?
Chyba na mojej twarzy wymalowały się te pytania, które powstawały w mojej głowie, bo Michał przyglądał mi się z zainteresowaniem, po czym za chwilę zaczął się śmiać i powiedział:
- Nie znasz Go, bo niedawno się do nas przyjął. Bananowe dziecko z bogatej rodziny, to chyba wszystko wyjaśnia.
Tamtego wieczora nie chciałam uwierzyć w te słowa. Chociaż, wtedy na stoku, nie wzbudził we mnie wielkiej sympatii, więc jak to z Nim jest, jak jest ze mną ? Miotały mną sprzeczne uczucia, co jest ze mną nie tak? Zamiast przejmować się tym, co dzieje się z moim życiu, ja myślę o jakimś pajacu, który wziął się niewiadomo skąd. Skończyłam jeść posiłek i wstałam od stołu. Chciałam się położyć, nie miałam ochoty wracać na stok, z niewiadomych przyczyn bolało mnie biodro, ktoś coś o tym wie? Nie? To może zapytam się Jakuba, czy ma jakieś podejrzenia co do winowajcy.
Jakieś kilkanaście minut później zapukał do moich drzwi. Spytał jak się czuję, czy wracam na stok, jak mi się podoba na obozie. Na litość boską, człowieku! Daj mi spać!
- Nie, nie wracam. Boli mnie biodro.- teraz ! wyczytaj z tych słów, że masz stąd spadać i nie zawracać mi głowy, nie mam najmniejszej ochoty na sztuczne pogawędki z kimś, przed kim ostrzegają mnie znajomi. Po prostu stąd wyjdź i nie wracaj.
- Wracajmy na stok, chce z Tobą pojeździć- co się ze mną dzieje? Ten człowiek chyba rzucił na mnie urok.
- Dobrze, wracajmy.
Dlaczego tamtego dnia z Nim wróciłam? Czyżbym chciała? Co we mnie wstąpiło? Nigdy nie wiedziałam, jak mam interpretować swoje zachowanie tamtego dnia. Właśnie tak zaczęła się nasza znajomość, dość hmmm, intensywna.

poniedziałek, 17 września 2012

Gdybym wtedy wiedziała.

 podczas czytania polecam tą nutkę : NNEKA


Ideały bywają niebezpieczne.
Dlaczego w ogóle zaczynam tutaj cokolwiek pisać? Przecież powstało już tak dużo blogów o nieszczęśliwej miłości; o porzuconych nadziejach; nadszarpniętym zaufaniu czy wieczorach, podczas których chce się zasnąć- nieważne czy przez tabletki, czy przez alkohol, czy przez spuchnięte od płaczu powieki, które same się już zamykają- po prostu chce się zasnąć, zakończyć to pasmo nieszczęść. Przenigdy nie wierzyłam w miłość w wieku nastu lat, do dziś w nią nie wierzę, ale jak nazwać to uczucie? Jak nazwać tą więź, która łączy dwoje ludzi? Tak różnych, tak odległych, a jednocześnie tak diabelnie dobranych?

Chciałabym, żeby to, co tutaj umieszczę było swoistym katharsis, aby pozwoliło mi rozliczyć się z samą sobą. Czasami się Go bałam; bardzo często chciałam wykrzyczeć mu prosto w twarz , to co o Nim sądzę; prawie zawsze jednak, gdzieś tam głęboko we mnie była potrzeba poznania tej skomplikowanej osobowości, przeprowadzenia analizy Jego, nie ukrywajmy tego, wręcz irracjonalnych zachowań, potrzeba pokochania wraz z wadami, nawet tymi , które były niemożliwe do zaakceptowania. Nie udało mi się, nigdy Go nie pokochałam.
Ktoś kiedyś mi powiedział, że to ludzie tworzą ludzi. Co to znaczy ? Czy to znaczy, że nie mam wpływu na to, jaka będę? Jak będę zachowywać się w stosunki do swojej matki; czy zamiast wyjścia do teatru wybiorę ćpanie w pobliskiej melinie; czy zamiast zupy pomidorowej bardziej zasmakuje mi ogórkowa?
Nie. Według mnie, ludzie których się poznaje, mają wpływ tylko na Twoją osobowość, jednak kwestia wyboru pozostaje Twoją własnością. Dlaczego więc zatraciłam wszelkie granice, zgubiłam się gdzieś w tym natłoku spraw i co najważniejsze: dlaczego Ci ulegałam? Wiesz jak to jest, gdy zamykasz oczy, przechylając któryś już z kolei kieliszek, a w momencie gdy je otwierasz budzisz się w świecie, w którym nie chcesz być ? Jak bardzo boli świadomość, że przecież to nie Ty, że jeszcze niedawno Twoją największą tragedią było to, że nie odpisał na smsa. A teraz? Patrzę w lustro. Ty dziwko, Ty pierdolona dziwko, jak mogłaś? Podobno chciałaś zmienić świat; wierzyłaś, że jesteś warta więcej niż te lekkomyślne panienki, z którymi Cię zdradzał na prawo i lewo ; co Ty chcesz udowodnić? 

Po chwili padasz na kolana i płaczesz jak dziecko. Bo wiesz, że się zgubiłaś. Pancerz obłudy został przyodziany, miano dziwki właśnie przed chwilą przyznał Ci ten facet, który leży w Twoim łóżku- przecież tak naprawdę Go nie znasz. Kim Ty do cholery jesteś ? Kim jesteś i jak śmiesz wykorzystywać moją bezradność i poczucie zagubienia, dla zaspokojenia swoich zwierzęcych instynktów? Dlaczego jestem w tym miejscu, dlaczego właśnie z Tobą, czyżbyś też się zgubił ?
Nie myśl tak o mnie, nie jestem dziwką. Nie znasz mojej historii. Przecież nie masz prawa mnie oceniać, nie masz prawa patrzeć w moje oczy, nie masz prawa mnie dotykać, nie możesz. Dlaczego to robisz? Dlaczego tak bardzo mnie krzywdzisz? Czy nie widzisz, że tak naprawdę to mój krzyk ? Krzyk o pomoc. 
Tak właśnie płacę za wiarę w Ciebie, mój idealny chłopcze, którego poznałam równe trzy lata temu. 

Nie wiedziałam kim jestem, komu mogę ufać, bałam się o swoją rodzinę, która praktycznie rozpadała się na moich oczach. Dokąd mnie to zaprowadziło? Polubiłam Cię, z dnia na dzień wzbudzałeś we mnie coraz to większą sympatię. Później zaufanie, nadzieja, wrażenie oparcia. Teraz nie widzisz moich łez. Oto moja zapłata, za własną głupotę. Nie chcę, żebyście odebrali to jako moje wylewanie łez, użalanie się nad sobą, czy szukanie współczucia. Nie. Chcę podzielić się tym, co stworzyło mnie taką, jaką jestem teraz. Silną i niezależną, a z drugiej strony samotną i zagubioną. Oto ja, jestem, czekam na Ciebie. Zjawiłeś się, zniszczyłeś, zniknąłeś. A jednak, wciąż istniejesz.