wtorek, 18 września 2012

Wracajmy, chcę wracać.

żeby przyjemniej się czytało: ELLIE


Jak bardzo czułam się wtedy jak przypadkowy człowiek, który nagle znalazł się w epicentrum życiowym innego człowieka, zupełnie nie znając jego przeszłości, teraźniejszego biegu wydarzeń, czy tego, co zdarzyć się dopiero ma? Nigdy nie czułam się jak czysta kartka papieru, jak niezamieszkany dom, jak niewypełnione naczynie- nigdy, oprócz tamtego dnia. Jak to możliwe, że wcześniej Cię nie zauważyłam, że nie zwróciłam uwagi na Twoją kontrowersyjną osobę? Przecież takie kolorowe ptaki przyciągają wzrok, chce się je podziwiać, chce się je oswoić, chce się je zamknąć w klatce. Tak, to był mój największy błąd.
Ale nie rozpędzajmy się, wróćmy do źródła, bo żeby poznać jakąś historię, czy chociażby osobę, powinno wrócić się właśnie do źródła- tam, gdzie wszystko miało swój początek.
Podejrzewam, że gdybyś po prostu podszedł i się przedstawił, nie wywarłbyś na mnie tak wielkiego wrażenia, bo tamtego dnia, naprawdę miałam głęboko gdzieś nadętych chłoptasiów, którzy za wszelką cenę chcą udowodnić swoją wyższość i przy okazji pochwalić się umiejętnościami narciarskimi. Nadęty gówniarz- tak o Tobie pomyślałam, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy.
- Uważaj trochę, bo za niedługo się zabijesz. - C O!? co On w ogóle do mnie mówi !? Jak śmie? Ja się pozabijam ? To przecież Ty, pieprzony palancie wjechałeś pod moje narty, więc powinieneś dziękować właśnie mi, że zamiast zderzenia z Tobą, wybrałam własny upadek. Jak On w ogóle śmiał się do mnie odzywać?
 Nigdy nie zapomnę swojego oburzenia. Jego ironicznego uśmiechu wymalowanego na tej wrednej twarzy też nie zapomnę, mimo że go nie widziałam pod tą kominiarką, ale czułam że właśnie taki uśmiech zagościł na Jego twarzy. Staliśmy tak oboje jak wryci i wpatrywaliśmy się w siebie, jakie to było krępujące ! No już, powiedz coś, przedstaw się, cokolwiek, daj mi jakąś szansę, żebym mogła Cię spławić.
- Jestem Jakub. Chyba jesteśmy na tym samym obozie, Asiu - jak to możliwe? Nie, to niemożliwe, przecież zapamiętałabym tą twarz,  rozpoznałabym Twój głos.
- Chyba coś Ci się pomyliło, wybacz , ale muszę spadać, za niedługo mam zbiórkę na obiad.- jak powiedziałam, tak zrobiłam. Ubrałam narty, otrzepałam się ze śniegu i odjechałam. Jedyną czynnością, której nie mogłam zrobić, to otrząsnąć się, pozbyć wrażenia, że właśnie poznałam kogoś, kto będzie dla mnie ważny. Nie, nie wmawiaj sobie takich pierdół, nie znasz tego chłopaka, nie wiesz kim jest, sprawa z obozem to napewno jakaś pomyłka. Gdy tylko sobie przypomnę, jaki natłok niepoukładanych myśli był wtedy w mojej głowie, coś niesamowitego. Mimo że przecież nic takiego nie zrobił, bo wypadki zdarzają się często; mimo, że nic złego nie powiedział- ja miałam ochotę Go zabić. Ostatnio właśnie o tym myślałam. Tak naprawdę, to nigdy nie darzyliśmy się sympatią. Gdy tylko się spotykaliśmy, strzępiliśmy na sobie języki; sprawdzaliśmy, kto potrafi być bardziej wredny. Nigdy nie nazwałam Cię swoim przyjacielem, a Ty nigdy nie nazwałeś mnie swoją przyjaciółką; ale w chwilach, gdy któreś z nas miało słabszy dzień, rozmawialiśmy. Czasem przez pięć minut, a czasem przez pięć godzin. A później było milczenie, bo przecież nie mogliśmy pokazać, że nam na sobie zależy. Chora relacja, o tak, dziś to chyba idealne określenie naszej znajomości.
Usiadłam na stołówce i usłyszałam znajomy głos. Tak, On naprawdę był na tym samym obozie. Odwróciłam się i mogłam Mu się dokładnie przyjrzeć, był zajęty jakąś zapewne wyśmienitą konwersacją, z pustą lalą, której IQ nie przewyższa tego od szpinaku.
Gęste czarne włosy, w strasznym nieładzie, wyglądały tak, jakby przeżyły właśnie tornado; ciemne i gęste brwi idealnie współgrały z równie ciemnymi oczami- tęczówki były brązowe, oraz długimi, czarnymi , gęstymi rzęsami. Jak na chłopaka , Twoja czysta cera była dla mnie niemałym zaskoczeniem; trochę niesforny i duży nos nie sprawiał wrażenia elementu psującego całą kompozycję, nie- miało to swój urok. No i wreszcie usta, stanowiące kwintesencję Twojej interesującej można by rzec, twarzy.
Reszta jak reszta, nie w stylu mięśniaka, normalny chłopak, około 180cm wzrostu, czarne spodnie i narciarski polar.
- Hej, widzę wyhaczyłaś naszą gwiazdę. Nie ma co do Niego podbijać, to nadęty palant - powiedział mój kolega, z wyraźnym niesmakiem na twarzy. Co? Skąd On go zna i dlaczego ja Go nie znam?
Chyba na mojej twarzy wymalowały się te pytania, które powstawały w mojej głowie, bo Michał przyglądał mi się z zainteresowaniem, po czym za chwilę zaczął się śmiać i powiedział:
- Nie znasz Go, bo niedawno się do nas przyjął. Bananowe dziecko z bogatej rodziny, to chyba wszystko wyjaśnia.
Tamtego wieczora nie chciałam uwierzyć w te słowa. Chociaż, wtedy na stoku, nie wzbudził we mnie wielkiej sympatii, więc jak to z Nim jest, jak jest ze mną ? Miotały mną sprzeczne uczucia, co jest ze mną nie tak? Zamiast przejmować się tym, co dzieje się z moim życiu, ja myślę o jakimś pajacu, który wziął się niewiadomo skąd. Skończyłam jeść posiłek i wstałam od stołu. Chciałam się położyć, nie miałam ochoty wracać na stok, z niewiadomych przyczyn bolało mnie biodro, ktoś coś o tym wie? Nie? To może zapytam się Jakuba, czy ma jakieś podejrzenia co do winowajcy.
Jakieś kilkanaście minut później zapukał do moich drzwi. Spytał jak się czuję, czy wracam na stok, jak mi się podoba na obozie. Na litość boską, człowieku! Daj mi spać!
- Nie, nie wracam. Boli mnie biodro.- teraz ! wyczytaj z tych słów, że masz stąd spadać i nie zawracać mi głowy, nie mam najmniejszej ochoty na sztuczne pogawędki z kimś, przed kim ostrzegają mnie znajomi. Po prostu stąd wyjdź i nie wracaj.
- Wracajmy na stok, chce z Tobą pojeździć- co się ze mną dzieje? Ten człowiek chyba rzucił na mnie urok.
- Dobrze, wracajmy.
Dlaczego tamtego dnia z Nim wróciłam? Czyżbym chciała? Co we mnie wstąpiło? Nigdy nie wiedziałam, jak mam interpretować swoje zachowanie tamtego dnia. Właśnie tak zaczęła się nasza znajomość, dość hmmm, intensywna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz