poniedziałek, 24 czerwca 2013

When the night comes.

Udało się.
 Gdy dziecko się przewraca, zaczyna płakać; później płacz przeradza się w szloch, który na końcu cichnie i cichnie... aż w końcu ustaje. Dziecko wstaje, patrzy na swoje rozbite kolano i zaczyna płakać znowu. Przerażenie w oczach i krzyki przyprawiają o łzy współczucia; aczkolwiek nikt inny nie płacze- płacze tylko dziecko. Po jakimś czasie przerażenie, krzyk, płacz, ból, rana- wszystko ustaje, dziecko zapomina o tym , że się przewróciło i biega dalej beztrosko, tak jakby nie liczyło się z konsekwencjami.
Historia , którą przeżyłam ja- jest identyczna do tej, którą opisałam powyżej. Za niedługo minie piąty miesiąc- jestem już wolna. Noce nie przyprawiają już o łzy tęsknoty, potrafię bez żadnych krzywdzących uczuć przeglądać nasze wspólne zdjęcia, nie pamiętam już złych chwil, wspomnienia przyprawiają mnie o uśmiech, nie łzy- mimo wszystko, patrzę na to, co było, pod bardziej pozytywnym kątem.
Zawsze miałam świadomość, że w końcu sobie poradzę, że w końcu zapomnę, w końcu mi przejdzie. W wielu momentach pomogli mi przyjaciele, którym serce się krajało widząc mnie w takim stanie; ale tak musiało być- musiałam wypłakać swoje, przeżyć swoiste katharsis, żeby iść do przodu. Wiele razy wydawało mi się, że jest już lepiej, że zapomniałam- a to kurestwo, co chwilę wracało. Teraz ( powtórzę się ) , JESTEM WOLNA.
Zastanawiam się tylko, czy kiedykolwiek zostanę ponownie w podobny sposób usidlona. Oczywiście, nie chodzi mi o historię z podobnym- niestety- nieszczęśliwym zakończeniem. Myślę, czy jestem w stanie się jeszcze zakochać. Pewnie tak, aczkolwiek na pewno nie teraz. Teraz potrzebuję szaleństwa- dobrze się składa, bo sumienie zostawiłam w domu. Chcę wyjść w najlepszej sukience, najpiękniejszych szpilkach, idealnym makijażu i po prostu szaleć. Oprócz mojej chęci udowodnienia sobie, że wszystko jest ok, zmieniła się jeszcze jedna rzecz, którą ostatnio zaobserwowałam. Jestem coraz bardziej pewna siebie, wiem czego chcę- przez co, ostatnimi czasy dokonałam pewnego rodzaju, bilansu osobowego w moim towarzystwie. Nie boję się powiedzieć co mi nie pasuje, nie rozckliwiam się nad znajomościami nie wnoszącymi nic do mojego życia- zwyczajnie je kończę. Człowiek posiada jedno, niezbywalne prawo- prawo wyboru.
Ja wybrałam.