piątek, 18 października 2013

pocałuj mnie w miłość.

Czasami dostajesz po prostu pstryczka w nos, mającego na celu przypomnienie Ci, że nie wszystko będzie układać się idealnie. Ja nie dostaję żadnych ostrzeżeń, w wyżej wymienionej postaci- ja zwyczajnie dostaję solidny łomot od życia, żeby nie zapomnieć, że nigdy nic nie będzie idealnie. Jeszcze dwa, trzy miesiące temu w głowie rozbrzmiewająca domena "what if I don't wanna stop? ". Podejmowałam decyzje, z których konsekwencjami nie chciałam się liczyć- w sumie, to nawet nie brałam pod uwagę jakichkolwiek konsekwencji. Z dnia na dzień , każdy kolejny dzień, przypominał poprzedni.Nie do końca potrafię teraz określić, czy owy stan rzeczy sprostał moim upodobaniom, czy też nie- system mojej wartości już upadł, lub wyraźnie zatracił swoje kontury. Wtedy chyba było fajnie. No, względnie. Teoretycznie, regularny seks ze stałym partnerem powinien być zdecydowanie lepszą alternatywą; ale kilka miesięcy wstecz, to nie było moją domeną. Tak mijał mi czas. Aż nie spotkałam na swojej drodze osoby, która całkowicie zmieniła sposób , w który patrzę na sprawy związków, partnerstwa, czy też zaufania.
Chyba jeszcze nie jestem w stanie opisać, tego krótkiego ( 32 dni ) , przez główną część sielankowatego, a później najgorszego okresu w moim życiu. Nigdy nie sądziłam, że ktokolwiek będzie mnie oceniał za moją przeszłość- a jednak.
W pewnym momencie stał się głuchy na moje wołanie o miłość.
Nie widział nic, oprócz kawałka swojego nosa , no i może penisa, ledwo przekraczającego 10 cm.
Nie czuł nic, oprócz podniecenia i erekcji rosnącej w spodniach.
Na początku naszej znajomości, trudno mi było w to wszystko uwierzyć.
Teraz nie umiem uwierzyć, w cokolwiek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz